Aleister Crowley

Aleister Crowley i narkotyki

16 maja 2021

Na rynku mamy dużo dobrze opracowanych biografii Crowleya, lecz nadal zdarza mi się słyszeć o tym, że był „ćpunem”:

Nie ma co się nim podniecać, ponieważ był dającym sobie w żyłę nałogowym i totalnym heroinistą, [który] wszystkie swoje wizje, rytuały i rzekome dokonania oraz przekazy otrzymał, będąc totalnie naćpanym.

Skąd ludzie czerpią takie informacje? Z prasy brukowej specjalizującej się w kłamstwach i plotkach oraz z książek, w których z różnych powodów przedstawiano zafałszowany i przekoloryzowany wizerunek demona-Crowleya.

To fakt, że Crowley zażywał substancje mające wpływ na świadomość, a były to: alkohol, haszysz, eter, opium, pejotl, kokaina i heroina. Sprzeciwiał się również prohibicyjnej polityce państwowej.

Czy Crowley był „ćpunem”?

Crowley dostrzegał w środkach psychoaktywnych potencjał, którego celem było uwrażliwić nas na świat i poluzować coś, co wyrocznie chaldejskie określają mianem „stropnic duszy”. Nie korzystał z nich rekreacyjnie, lecz używał do eksploracji psyche.

Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, jak bardzo na nasze życie wpływa dieta. Niezbilansowane odżywanie prowadzi do chorób i w konsekwencji do śmierci. Podobnie jest ze spożywaniem narkotyków. Mógłbym zaryzykować tu stwierdzenie, że „ćpunami” mogą być ludzie, którzy nigdy nie mieli do czynienia z żadnymi środkami psychoaktywnymi. Są uzależnieni od swojego pochodzenia, edukacji i wszelkiej maści izmów, które ograniczają ich punkt widzenia. Żyją w letargu. Są bezwolni.

To o nich pisał ów „totalny heroinista” w Book 4 (1912):

Większość ludzi na tym świecie cierpi na ataksję. Nie mogą koordynować swoimi myślowymi mięśniami po to, aby wprawić je w ruch w konkretnym celu. Tacy ludzie nie mają prawdziwej Woli, tylko zbiór sprzecznych ze sobą życzeń. Ofiara chwieje się i porywa ją raz jedno, raz drugie życzenie […]. Pod koniec życia ruchy wzajemnie się wykluczają. Taki człowiek niczego nie osiąga, za wyjątkiem jednej rzeczy, której jest zresztą nieświadomy: zniszczył własny charakter.

Wszystko zależy od kontekstu, w którym przyjmujemy dane substancje, a także od stopnia naszej wewnętrznej integralności i tego, jak tworzymy relacje społeczne. Istnieje wiele opracowań naukowych, które potwierdzają dobroczynny wpływ substancji psychoaktywnych. Mogą odgrywać one istotną rolę terapeutyczną i duchową.

Kiedy przejrzymy dzienniki Crowleya, okaże się, że spożywając substancje wpływające na świadomość, tworzył coś na wzór warunków laboratoryjnych, w których odnotowywał spożywane dawki oraz odczuwalne efekty. Zazwyczaj proces wspomagał technikami jogicznymi lub ceremonialnymi. Medytował i doświadczał głębokiej introspekcji. I nawet kiedy okazywało się, że dawka jest zbyt duża aby kontynuować medytację, wówczas zasiadał do malowania i rysowania. Tak między innymi zaprojektował okładkę do Konx om pax, która uchodzi za jedną z najpiękniejszych w historii książki (do nabycia: www.lashtal-press.com). Zawsze przy tym pisał. Stąd wiemy, że 2 października 1907 roku o 22:04 przyjął 1 gram haszyszu w celach medytacyjnych. O 22:40 działanie okazało się zbyt silne, aby kontynuować praktykę, którą ostatecznie przerwał o 23:30 i zabrał się za rysowanie. Innymi słowy, sesje Crowleya nie kończyły się utratą przytomności i psychozami, nie leżał bełkocząc z wybałuszonymi oczyma.

Czy „ćpał” całe życie? Nie. Po substancje psychoaktywne sięgał raz na jakiś czas, a okresy nie zażywania trwały lata. Czy „narkotyczne wizje” mogły wpłynąć na jego światopogląd? Tak, w taki sam sposób, jak czyni to pochodzenie, rodzina, edukacja i to, co oglądamy w telewizji. Funkcjonujemy na zasadzie odbiorników informacji, ale co robimy z pozyskanymi danymi, zależy tylko od nas.

W moim przekonaniu to właśnie wewnętrzna integracja (lub jej brak) odróżnia  człowieka, który wykorzystuje dary natury w odpowiedzialny i kreatywny sposób od narkomana. Ten drugi nie ujrzy w wizjach symboli ponadczasowych prawd, które następnie przedstawi ludzkości w swoich dziełach – nie będzie miał siły, aby je skomponować, ponieważ narkotyki odbiorą mu moc sprawczą.

Spuścizna Bestii 666

Jaką spuściznę pozostawił po sobie domniemany „ćpun” Crowley? Za życia wydał ponad 120 mniejszych i większych publikacji i każdy, kto zadał sobie trud, aby przeczytać choćby kilka z nich, zauważy głębię myśli, spójność, logikę i poczucie humoru. Nie może to dziwić zważywszy na odebraną edukację. Wszak studiował na prestiżowym uniwersytecie w Cambridge, gdzie nie przyjmuje się przeciętnych uczniów. W jego książkach uwidacznia się doskonała znajomość literatury, historii dziejów, religii, matematyki, chemii i biologii. Władał francuskim, klasyczną greką i łaciną.

Czytelnik musi przyznać, że samo zaaranżowanie wydania takiej ilości pozycji wymaga zorganizowania, dyscypliny i odpowiedniego podejścia do biznesu – trudno te cechy przypisać stale naszprycowanemu ćpunowi. Ponadto Crowley napisał tysiące listów, dziesiątki recenzji książek, malował i wystawiał obrazy, miał również kontakty ze światem nauki, polityki i sztuki, a także działał jako agent brytyjskiego wywiadu. Był alpinistą, a sport ten wymaga doskonałej kondycji fizycznej i świetnym szachistą, co z kolei wymaga kondycji umysłowej. Wreszcie zaś, stworzył filozoficzno-religijny system, praktykowany po dzień dzisiejszy na całym świecie przez wielu ludzi. Niezły dorobek jak na „totalnego heroinistę”.

Oczywiście można zauważyć, że koniec Crowleya wyglądał marnie – przecież roztrwonił majątek i umarł jako bankrut. Thelema uczy, jak być świadomym przemijalnej natury rzeczy. Crowley uważał, że szczęście nie zależy od posiadania, ale stanu umysłu (John St. John, 1909), a ubóstwo uznawał za „święty i błogosławiony stan, godny tylko najwyższych i najszczęśliwszych umysłów” (Moonchild, 1929). O wielkości człowieka świadczy to, jak radzi sobie w tragicznych sytuacjach, jak potrafi wznieść się „ponad zakłócenia materialnych wydarzeń”. A Crowley, bez względu na zasobność portfela, w zdrowiu i chorobie trwał, pisał i działał w kierunku urzeczywistnienia swojej woli.

Ów „ćpun” pisał o śmierci następująco: „Śmierć powinna być – jak to miało miejsce w średniowieczu, a jeszcze bardziej w czasach pogańskich – odpowiednią nagrodą i punktem kulminacyjnym życia, które dobrze spędziliśmy, ryzykując nim w walce o szlachetne racje”. Moglibyśmy sobie tylko życzyć, aby taki stosunek do życia miał przeciętny Kowalski, który stroni od narkotyków i spędza swoje życie oglądając seriale ze szklaneczką czegoś mocniejszego i paczką orzeszków.

Ta „walka o szlachetne idee”, o której wspomina Crowley, w jego przypadku trwała do ostatnich dni. Najgłębsze ekspozycje swej filozofii skomponował, kiedy dobijał do siedemdziesiątego roku życia (Księga Thota, Magick Without Tears, Olla) i kiedy na Londyn, w którym wówczas mieszkał, spadały niezliczone bomby.

Crowley i heroina

Pozostaje nam do omówienia kwestia zażywania heroiny, o której trudno powiedzieć coś pozytywnego. Dlaczego Crowley po nią sięgnął?

Z powodu chronicznego zapalenia oskrzeli i wspinaczki w Himalajach nabawił się astmy. Lekarz przepisał mu heroinę, którą uważano wówczas za skuteczny lek. Miało to miejsce w 1919 roku, długo po tym, kiedy Crowley przeżył najważniejsze doświadczenia mistyczne, które wpłynęły na kształtowanie się jego filozofii: doświadczenie przemijalności rzeczy (1898), pozyskanie Księgi Prawa (1904) i ukształtowanie teogonii thelemy podczas wędrówki przez Saharę (1909).

Heroina została zarejestrowana jako lek w 1898 roku i przyjęto ją entuzjastycznie. Świat medycyny chwalił ją i polecał jej stosowanie w leczeniu astmy, zapalenia oskrzeli i gruźlicy. Heroinę produkowała firma Bayer i eksportowała ją do 23 krajów. Na rynku znajdowały się różne postacie leków z heroiną: pastylki, tabletki, rozpuszczalne sole oraz eliksiry. Należy zauważyć, że po dzień dzisiejszy farmaceutyczna postać heroiny znajduje się w rejestrze dostępnych leków w Wielkiej Brytanii, Szwajcarii, Niemczech i Holandii.

Heroina działa uzależniająco, jest depresantem, powoduje euforię i błogą apatię. Jej skutki działania uniemożliwiają pracę. Gdyby Crowley cały czas stosował heroinę, nie byłby w stanie ani pisać, ani malować, ani podróżować.

Zdał sobie sprawę z uzależnienia w 1922 roku i postanowił z nim zerwać, opracowując metodę, która polegała na podzieleniu doby na dwa okresy: otwarty i zamknięty. W tym pierwszym mógł zażywać tyle narkotyku, ile chciał, w tym drugim obowiązywała go abstynencja. Codziennie zmniejszał dawki oraz skracał okres otwarty i wydłużał okres zamknięty, a wyniki skrzętnie odnotowywał w dziennikach (zob. np. Liber TzBa vel NIKH sub figura 28). Zerwał z nałogiem w lecie 1924 roku.

W tym czasie napisał powieść Diary of a Drug Fiend, w której uzależnieni od kokainy i heroiny bohaterowie zwalczają nałóg dzięki jego metodom i z pomocą systemu thelemy.

Piętnaście lat później, w 1940 roku, powróciła wycieńczająca go astma. Ataków nie uśmierzały standardowe leki i doktor znów przepisał heroinę. Crowley miał wówczas sześćdziesiąt pięć lat. W przeciwieństwie do twierdzeń Johna Symondsa w jego skandalicznych biografiach Bestii 666, nie brał on heroiny dożylnie, tylko poprzez medyczny inhalator i stosował się ściśle do zalecanych dawek. Zdaje się, że medycyna nie oferowała w tamtych czasach wziewnych glikokortykosteroidów, więc leczył się dostępnymi metodami.