Magia ∴ Wolność ∴ Sztuka
Relacja z IX Konferencji Lashtal Press
2 września 2017 e.v.
Przyznam szczerze, że co roku walczę z tym samym problemem: nie chce mi się ponownie organizować tej konferencji. Wszystko trzeba planować na wiele miesięcy przed imprezą. Obmyślać motyw przewodni, wyszukiwać prelegentów (wierzcie mi, w Polsce nie ma ich zbyt wielu), pilnować by na czas podesłali streszczenia prezentacji, sprostać ich wszelkim dodatkowym wymaganiom, wymieniać w nieskończoność maile z obsługą sali konferencyjnej, zorganizować marketing, odpowiadać na setki pytań ze strony potencjalnych uczestników i tak dalej. Sęk w tym, że o kolejnej odsłonie trzeba myśleć praktycznie zaraz po zakończeniu tegorocznej konferencji i nie ma czasu na naładowanie ponownie baterii.
Zdanie zmieniam praktycznie w jednej chwili i to tak dobitnie, że wystarcza mi energii na organizację kolejnej imprezy. To moment, w którym kończy się konferencja. Moment, w którym serwujemy wino i uczestnicy mogą wreszcie nabyć od dawna wyczekiwaną nową książkę, którą tego wieczora promujemy. Staję wówczas z boku, przyglądam się i przysłuchuję. Dociera do mnie gwar, z którego ciężko wyłowić poszczególne słowa. Ale łatwo wyczuć w nim podekscytowanie, radość i intelektualne pobudzenie. Co jakiś czas podchodzą do mnie uśmiechnięci ludzie, którzy dziękują i gratulują kolejnej udanej konferencji. Myślę, że to dla nich warto zapominać o tym, jak naprawdę ciężkie bywają wszelkie przygotowania. Spędzone na nich miesiące, frustracje i potyczki z oporem materii odchodzą w niepamięć. Liczy się Tu i Teraz.
Tegoroczna impreza nie należała do najłatwiejszych. Niestety lewie tydzień przed konferencją dowiedzieliśmy się, że nie przyjedzie Robert Buratti, który w swej rodzinnej Australii musiał borykać się ze skutkami po pożarze. Nie mógł pozwolić sobie na tak daleki wyjazd, chociaż miał wykładać nie tylko w Polsce, ale i w Szwajcarii oraz Niemczech. Oczywiście łatwo było nam wyobrazić sobie rozczarowanie uczestników, którzy płacą niemałe pieniądze, więc stanęliśmy na głowie, by lukę wypełnił nie jeden wykład, lecz dwa! Udało się praktycznie w ostatniej chwili, na trzy dni przed konferencją i od tej pory wszystko szło jak z płatka.
W piątek wczesnym popołudniem odebraliśmy z lotniska fratra Shivę. W drodze do wynajętego dla niego apartamentu wstąpiliśmy na sekundę do drukarni, by odebrać plakaty z portretem Mistrza Theriona. Tak to się właśnie dzieje – wiele rzeczy na ostatnią chwilę. Mimo obaw plakaty wyszły świetnie! Ruszamy dalej. Wieczór spędziliśmy w skromnym gronie, rozprawiając z gościem z dalekiej Australii o thelemie, O.T.O. i życiu, z wolna przygotowując się mentalnie na sobotni, konferencyjny chaos.
Sobotni poranek przemknął, jak rozpędzone porsche. Ustawienie sprzętu do prezentacji, organizacja sklepu, ostatnie wyjaśnienia dla tegorocznej ekipy (której serdecznie dziękuję za pomoc!) i wpuszczamy tłum.
Dziesięć minut użerania się z problemami technicznymi i zaczynamy na czas! Na pierwszy ogień poszedł frater Kornephoros, który przedstawił wykład „Horoskop jako mapa Prawdziwej Woli”. Bardzo sprawnie nakreślił podstawy tworzenia horoskopu natalnego, a następnie, na przykładzie horoskopu Crowleya i kontemplacji z wykorzystaniem tarota ukazał, że astrologia niekoniecznie dostarcza odpowiedzi na to, co przeznaczone nam w gwiazdach, lecz raczej medytacyjnego narzędzia, które pozwoli nam stać się piękną, wyjątkową i jasną Gwiazdą. Prezentacja zachęcała do praktyki, wywód był bardzo klarowny i okraszony kilkoma fajnymi dowcipami. Świetny debiut!
Anna Orzech opowiedziała o roli kobiety w thelemie. Wiele osób obawiało się, że zaserwuje feministyczny bełkot i z tego, co później słyszałem w kuluarach, pozytywnie się rozczarowało. Ania zaczęła od nakreślenia kontekstu społeczno-kulturowego, w którym żył Crowley. Ukazała, jak w tamtym okresie wyglądały prawa kobiet i jaką rolę musiały odgrywać w patriarchalnym społeczeństwie. Następnie przeszła do omówienia kilku wybranych partnerek Crowleya i na przykładach ich biografii doszła do wniosku, że były one ponadprzeciętne, odważne, kreatywne i znacznie wybiegające poza dominujący wówczas zeitgeist. Można śmiało zaryzykować, że stanowiły społeczną awangardę. Ania odniosła się również do tekstów Crowleya, w których pisał o kobietach oraz jego koncepcji równoważenia przeciwieństw. Nawiązała także do wielu kobiet, które już po śmierci Bestii poświęciły swe życie na propagowanie Prawa thelemy: Jane Wolfe, Phyllis Seckler, Reginy Kahl, Helen Parsons-Smith, Marjorie Camreon, Steffi Grant, Constance DuQuette i innych. Wykład był ilustrowany wieloma nigdy nie publikowanymi fotografiami pochodzącymi z archiwów O.T.O.. Ania świetnie zestawiła zdjęcia wykonane za młodu, jak i w podeszłym wieku, co pozwalało uchwycić zręby czasu, jaki bohaterki jej opowieści poświęciły na rzecz Wielkiego Dzieła, a przede wszystkim kontemplować niesamowite kobiece piękno. Była to wspaniała i w pewnym sensie romantyczna prezentacja.
W swoim wykładzie opisałem relację zachodzące pomiędzy „magicznym ojcem” Aleisterem Crowleyem i „magicznym synem” Charlesem Stansfeldem Jonesem (fratrem Achadem). Starałem się pominąć doskonale znany materiał biograficzny i skupiłem się na prezentacji mało znanych ciekawostek z życia Achada. Drugą część poświęciłem na przedstawienie osi sporu pomiędzy owymi magami i ich poróżnienia w odniesieniu do doktryny kabalistycznego Drzewa Życia. Zaproponowałem tezę, że Crowley, zarzucając Achadowi dogmatyzm, sam wychodził z dogmatycznego punktu widzenia. Dowodzenie oparłem na prześledzeniu historii koncepcji Drzewa Życia i objaśnieniu, gdzie model Kirchera, na którym opierał się Crowley staje się niespójny, by moralizatorsko skonkludować, że warto wychodzić poza nasze przekonania i poznawać inne punkty widzenia bez ich ostatecznego oceniania. Prezentacja musiała być przekonywująca, ponieważ w przerwie wykupiono wszystkie egzemplarze Egipskiego odrodzenia Achada, a prowadzący kramik donieśli mi o kłótniach między zainteresowanymi o to, kto ma nabyć ostatni egzemplarz!
Po przerwie na lunch frater L.P.V. przedstawił wykład na temat thelemicznego kręgu magicznego jako dynamicznej mandali. Opowiadał o swych doświadczeniach w praktyce, jakościowych różnicach pomiędzy statyczną kontemplacją, a dynamicznym rytuałem, bliźniaczymi formułami domknięcia i rozwarcia, elegancko osadzając te koncepcje w symbolice thelemy i przesłaniu Księgi Prawa. Intrygujący, inspirujący i – jak na tematykę przystało – dynamiczny wykład!
Drugą prezentacją, którą miałem przyjemność wygłosić, zatytułowałem „Alfa i Omega inicjacji”. Przedstawiłem w niej A∴A∴ oraz O.T.O. jako zakony rekonstytuowane zgodnie z wymogami Nowego Eonu przez Mistrza Świątyni, V.V.V.V.V. i Magusa, To Mega Theriona. Opisałem ich funkcjonalne różnice i podobieństwa, a następnie ukazałem, jak emanują one jako jeden puls Serca Mistrza i osadzają się w różnych sferach Drzewa Życia wykonując odpowiednie im funkcje. W swym dowodzeniu wykorzystywałem fragmenty dzienników magicznych Crowleya, listów do swych uczniów oraz wykonując proste obliczenia gematryczne, które – jak to bywa w kabale – dostarczały przekonujących dowodów.
William Peters opowiadał o Otto Gebhardim, gdańszczaninie, teozofie, wolnomularzu i thelemicie. Gebhardi, Mistrz Świątyni A∴A∴, spędził kilkadziesiąt lat promując filozofię thelemy i publikując dzieła Crowleya. Wykład prezentował jego biografię oraz naświetlał szerszy kontekst, w którym rozwijała się thelemiczna społeczność w Niemczech. Prezentacja o tyle ważna, że nawiązywała do miasta, w którym odbywała się konferencja. Peters opowiedział również historię, która przydarzyła mu się, kiedy dwa lata temu pojechał odwiedzić dom Gebhardiego w Gdańsku Wrzeszczu. Kto nie był, niech żałuje.
Frater Shiva X° zaprezentował wykład „Dusza pustyni”. Była to swoistego rodzaju medytacja, którą zręcznie skonstruował na podstawie eseju Crowleya Dusza pustyni, misteriów tak zwanych stopni oazy O.T.O. oraz Liber alef. Shiva w subtelny sposób przeprowadził słuchaczy przez proces wyłonienia się ego, narodzin, życia, śmierci i całkowitego rozpadu w Nieskończoności. Następnie cofnął się do tego, co Tu i Teraz, ukazując trwałość „ja” i wpływ, jaki mają na nie żywioły definiowane przez trygramy I Chingu. Ukazał na metaforycznych przykładach formę treningu owego „ja”, jaką oferuje O.T.O. na wyższych stopniach wtajemniczenia, co umożliwia rozpoznanie skandh, czyli skupisk psychofizycznych manifestacji, konstytuujących wyobrażenie własnego „ja”. Prezentacja łączyła w sobie techniczny żargon i iście transcendentalną poezję. Użyty przez Shivę język przeniósł mój odbiór ze sfery rozumowej do odczuwalnej, z ruach do neszamy. Słowo pozostawiło ślad. Ziarno osadziło się w glebie. Teraz jedynie potrzebuje czasu (czytaj: poświęcenia) i opieki (czytaj: dyscypliny), by wzrosnąć ku światłu i przemienić w piękną roślinę, która wyda owoce.
Po wykładach przyszedł czas na poczęstunek winem i promocję nowej książki, Liber alef Aleistera Crowleya. Miałem przyjemność powiedzieć o niej kilka zdań, które mam nadzieję zachęciły do zakupu, a przede wszystkich do pilnych studiów nad jej treścią.
Na tym zakończyła się dwunastogodzinna oficjalna część konferencji. Duża grupa udała się do pobliskiego pubu, w którym zarezerwowaliśmy salę na after party. Doszły mnie słuchy, że dla niektórych zakończyło się ono trzy dni później. Ale to już inna historia…
Do zobaczenia za rok!
Zdjęcia (c) Aleksander Kwiatkowski