Aleister Crowley, Thelema

Wola według Aleistera Crowleya

27 marca 2024

Kiedy przedstawiam idee Crowleya, zdarza mi się słyszeć, że moja ekspozycja przeczy powszechnie dostępnym opiniom. Niestety często popularne przekonania są wynikiem projekcji własnych potrzeb i reinterpretacji doktryn w oparciu o niewielką ilość dostępnych od ręki informacji. Kwestia ta dotyczy nieraz także i domniemanych specjalistów (twórcze komentarze Stephena Skinnera w jego edycji Magick są doskonałym tego przykładem). Żeby nie popełnić błędów poznawczych i nie ocenić zagadnienia pochopnie, musimy poważnie zagłębić się w nie i odroczyć nasz osąd do czasu, kiedy dzięki studiom zdobędziemy wystarczającą ilość danych.

Jedną z takich opinii jest definicja woli „według” Crowleya. Często uważa się, że jest to jakaś tajemnicza siła, którą należy w sobie zmagazynować, a potem skierować niczym wiązkę potężnego lasera na wybrany cel, aby się ziścił. Dzięki posiadaniu takiej mocy, osiągniemy możliwość narzucenia naszej woli światu, egoistycznie zagarniając jego olbrzymie obszary dla własnych potrzeb i tym samym dokonując na nim gwałtu. W historii Parsifala dokładnie to robił czarny mag Klingsor. Paskudny charakter.

Tymczasem Crowley używał pojęcia „wola” na określenie natury danego bytu. W Book 4 pisał, że prawo „Czyń wedle swej woli” pozwala świecić gwiazdom, winorośli rodzić owoce, a wodzie utrzymywać właściwy jej poziom. Wola jest zatem wyrazicielką istnienia bytów, nie zaś arbitralnym i subiektywnym życzeniem czarownika. W tym kontekście „Czyń wedle swej woli” nie jest nakazem, lecz obserwacją, prawem przyrodniczym, które w lakoniczny sposób przedstawia warunki do zaistnienia bytów oraz wydarzeń będących wynikiem interakcji między bytami. Kiedy, na przykład, wypowiadam tak zwaną wolę przed posiłkiem: „Moją wolą jest jeść i pić”, mam na myśli to, że pragnę świadomie i całym sobą partycypować w tym wielkim sakramencie egzystencji, a posiłek dostarcza mi energii, którą postrzegam jako coś, co Msza Gnostycka nazywa „esencję życia słońca” i „esencję radości ziemi”. Nie mamy innego prawa poza czynieniem swej woli, ponieważ jest to prawo uniwersalne, dotyczące wszystkiego, co istnieje.

Pełna świadomość uczestnictwa w sakramencie egzystencji prowadzi do samorealizacji, o której M. Stark i M. Washburn piszą w Beyond Norm. A Speculative Model of Self-Realization następująco:

Samorealizacja rodzi się i dojrzewa dzięki swoistej świadomości, świadomości, którą wielu różnych ludzi opisuje na wiele różnych sposobów. Na przykład mistycy mówią o niej jako o dostrzeganiu boskiej natury i doskonałości świata. Richard Bucke nazwał ją świadomością kosmiczną, Buber mówił w tym kontekście relacji ja–ty, a Maslow opatrzył ją mianem „poznania bytu”. My posłużymy się terminem Uspieńskiego i nazwiemy tę umiejętność dostrzeganiem cudowności. „Cudowność” oznacza tutaj zjawiska nie tylko wyjątkowe, ale również zwyczajne, ponieważ można ją dostrzec absolutnie we wszystkim, jeżeli tylko jesteśmy dostatecznie wyczuleni. Kiedy uwolnimy nasz aparat poznawczy od ustalonych z góry pojęć i osobistych oczekiwań, będziemy mogli postrzegać świat takim, jaki on jest sam w sobie, i zobaczymy go w całej jego wspaniałości. […] Dostrzeganie cudowności nie wymaga wiary ani żadnych założeń wstępnych. Jest to wyłącznie kwestia wytężonego zwracania uwagi na materię życia, czyli na to, co jest tak powszechne, że w ogóle się nad tym nie zastanawiamy. Prawdziwa cudowność świata pojawia się wszędzie, w najmniejszych częściach naszego organizmu, w wielkich przestrzeniach kosmosu, a także w powiązaniu między wszystkimi wymiarami a elementami rzeczywistości. […] Stanowimy cząstkę precyzyjnie zorganizowanego ekosystemu, w którym współzależności towarzyszy indywidualizacja. Każdy z nas jest jednostką, ale również częścią większej całości, elementem czegoś ogromnego i nieopisanie pięknego. Dostrzeganie cudowności stanowi subiektywną istotę samorealizacji, źródło najlepszych cech i najwspanialszych doświadczeń człowieka.

Doświadczenie zjednoczenia ogromu kosmosu z „najmniejszą częścią naszego organizmu” w thelemie nazywa się zaślubinami Nuit i Hadita.

Samorealizacja to poznanie siebie. Crowley adresuje tę kwestię w Nowym Komentarzu do Księgi Prawa I:29:

Aby poznać siebie, każda Gwiazda, czyli Dusza, musi zjeść Owoc Drzewa Poznania Dobra i Zła, akceptując trud i ból jako część siebie oraz śmierć jako swój los. Innymi słowy, musi odsłonić przed sobą swoją naturę, formułując tę naturę jako dualność. Natura musi wyrazić siebie poprzez serię symbolicznych gestów, które są pozornie zewnętrzne wobec niej. Tak samo malarz odsłania jedną stronę swojego zachwycającego diamentu, pokrywając płótno kolorami w taki sposób, że obraz na pierwszy rzut oka wydaje się przedstawiać coś, co znajduje się poza nim. W rzeczywistości natura musi powtórzyć pierwotną magiję Nuith i Haditha, które ją stworzyły.

A zatem nasze doświadczenie cudowności musi być wszechogarniające i dotyczyć wszystkich aspektów istnienia – dobrych i złych, przyjemnych i bolesnych. To dlatego mówimy, że wola jest amoralna. To jedyna droga do pełni. Dzięki temu nabywamy wrażliwość artysty, który w bezpośrednio dotykających go zjawiskach i wydarzeniach widzi środki umożliwiające mu wyrażenie siebie. Wszechświat jawi mu się jako dzieło sztuki, a swoje życie postrzega jako cud.

Teraz dochodzi do nas znaczenie słów świętej księgi thelemy Liber Chet: „Oto gniew Boży, iż rzeczy te takie być powinny. Oto łaska Boża, iż rzeczy takie być powinny”.

 

(c) Krzysztof Azarewicz