Synteza prawdy i fałszu, czyli kilka słów o Bafomecie Éliphasa Léviego
„Adorował mnie będziesz, mnie, com Okiem i Zębem, Kozłem Ducha, Panem Stworzenia. Okiem jestem w Trójkącie, wielbioną przez ciebie Srebrną Gwiazdą. Jam Baphomet, którego Ośmioliterowe Słowo zostanie zrównoważone Trójką.”
Liber A’ash vel Capricorni Pneumatici 17-18
Niedawne odsłonięcie posągu Bafometa w Świątyni Szatana w Detroit przebiegło w stosunkowo spokojnej atmosferze. Owszem, pojawiły się protesty ze strony chrześcijańskich środowisk, ale obyło się bez zamieszek. Może stało się tak dlatego, iż imię kojarzonego z czarną magią Bafometa ma oznaczać nie mniej nie więcej, jak „Ojciec świątyni pokoju wszystkich ludzi”? Przynajmniej tak twierdził francuski mag Éliphas Lévi, kiedy w piętnastym rozdziale Rituel de la Haute Magie zatytułowanym „Sabat czarownic” napisał, iż imię „Bafometa templariuszy powinno odczytywać się kabalistycznie na wspak i brzmi ono Tem. ohp. ab, czyli Templum omni hominum pacts abbas”.
Nie miejsce tu, ni czas na prześledzenie historii tej przedziwnej postaci, której cześć mieli ponoć oddawać templariusze. Skupmy się jedynie na przedstawionym przez Léviego wyobrażeniu, które jest jednym z najsłynniejszych i najbardziej rozpoznawalnych symboli okultystycznej ikonografii. Wizerunek wykorzystano na okładkach dziesiątek książek na temat magii i płyt z muzyką heavy metal.
Christopher McIntosh we wstępie do swej książki Eliphas Lévi and the French Occult Revival jako antidotum na ciągłe utożsamianie Bafometa Léviego z negatywnymi aspektami próbuje przywrócić „właściwą” interpretację tego rysunku i pisze:
„Wizerunek Bafometa, czyli kozła z Mendes interpretuje się mylnie, jako satanistyczny symbol. Chciałbym to sprostować. Rysunek ten przedstawia proces pracy z ‘astralnym światłem’. Światło to jest niewidoczne, lecz wszechobecne. Jest medium, z pomocą którego można odciskać myśli i wpływać na zjawiska. Lévi uważał je za punkt wyjścia do przeprowadzenia magicznych operacji. By móc pracować z astralnym światłem mag musi zachować równowagę wobec otaczających go sił i polarności. Ta równowaga przedstawiona jest na wyobrażeniu Bafometa. Kozioł symbolizuje zagęszczoną i ziemską naturę, lecz jego skrzydła symbolizują naturę niebiańską. Postać ma kobiece piersi, lecz męskiego fallusa. Na rysunku widzimy również cztery żywioły: ziemia to kopyta spoczywające na ziemskim globie, woda to rybie łuski na brzuchu, powietrze to skrzydła, zaś ogień to pochodnia wyrastająca z głowy. Ciemność i światło przedstawione są w postaci czarnego i białego półksiężyca, a także czarnego i białego węża wokół fallusa przywodzącego na myśl kaduceusza. Prawe ramię uniesione jest w górę, zaś lewe w dół. Znajdują się na nich słowa SOLVE i COAGULA, które odnoszą się do dwóch kluczowych operacji pozwalających odnieść sukces w pracy z astralnym światłem. Wpierw światło należy utrwalić i skoncentrować (coagula), a następnie wyprojektować jako przepływ energii (solve). Na czole kozła znajduje się pentagram, który według Leviego ma reprezentować dominację woli nad astralnym światłem.”
Co zainspirowało Léviego do stworzenia rysunku Bafometa? Czy faktycznie stanowi on symbol kosmicznej równowagi?
We wstępie do Dogme de la Haute Magie Lévi faktycznie porównał Bafometa z astralnym pośrednikiem, „pierwotną materią alchemików, ognistą brodą Ducha Świętego gnostyków i przedmiotem kultu w sekretnych rytach sabatu, gdzie oddawano mu cześć pod postacią androgena z Mendes.” W dziewiętnastym rozdziale tego dzieła, „Kamień filozofów”, francuski mag powołuje się na prawdopodobnie zmyślony przez niego siedemnastowieczny opis „ducha ziemi i „AZOThu mędrców”, które przedstawił „Pan z Nuisement” w swym alchemicznym traktacie na temat „filozoficznej soli”:
„Duch stoi na sześcianie otoczonym płomieniami. W miejscu członka znajduje się kaduceusz. Na prawej piersi ma słońce, a na lewej księżyc. Brodata postać ma na głowie koronę, zaś w ręku trzyma berło. Czasami przedstawia się go z głową kozła z Mendes. To Bafomet templariuszy.”
Mendes to grecka nazwa staroegipskiego miasta Dżedet, w którym czczono bóstwo Ba-Neb-Dżed, które nie miało głowy kozła, lecz barana (czasem cztery głowy). Omyłkę tę zawdzięczamy Herodotowi z Halikarnasu, który w drugim tomie Dziejów opisywał je jako koziogłową postać. Warto zatem pamiętać, iż kiedy Lévi mówi o Bafomecie, jako o „koźle z Mendes” to odnosi się do niepoprawnego i siłą rzeczy fikcyjnego wyobrażenia, jakie zaprezentował słynny „ojciec historii i geografii”.
Na marginesie dodam, iż w polskim przekładzie Historii magii Léviego wkradł się błąd, albowiem tłumacz pisze „kozioł Mendesa”, jakby Mendes był imieniem, a nie nazwą miasta.
Jakże łatwo jest się zgubić w gąszczu takich omyłek. Sprawy nie ułatwia nam i sam Lévi. Odpowiedź na pytanie, czy wprowadzony przez niego chaos jest intencjonalny, czy też nie pozostawiam Czytelnikowi.
Lévi pisze także o odkryciu dokonanym w „świątynnym komandorium, gdzie znaleziono sarkofag z postacią, która według antykwariuszy wyglądała, jak Bafomet, kozioł z Mendes i androgen Khunratha. Postać była brodata, lecz miała ciało kobiety, zaś w rękach trzymała wyobrażenia słońca i księżyca”.
Trudno uwierzyć w prawdziwość takiego odkrycia, zwłaszcza w świetle omyłki Herodota, niemniej znaczące jest to, iż Lévi wspomniał nazwisko niemieckiego filozofa i alchemika Heinricha Khunratha (ok. 1560-1605). W jego dziele Amphitheatrum sapientiae aeternae znajdziemy ilustrację, w której centrum androgeniczna postać ma na ramionach słowa solve i coagula.
Wspomniany powyżej kaduceusz (symbol Merkurego) został powiązany z Bafometem dzięki studiom Léviego nad dziełem Oedipus Aegyptiacus renesansowego jezuity Athanasiusa Kirchera. Zagadnienie to opisuję szczegółowo w swym wstępie do Magicznego rytuału Sanctum Regnum (Lashtal Press 2015).
Daje nam to następujące źródła, które mogły zainspirować Léviego do stworzenia swego wyobrażenia Bafometa:
• Domniemany traktat o „filozoficznej soli” siedemnastowiecznego alchemika „Pana z Nuisement”
• Opis „kozła z Mendes” znajdujący się w drugim tomie Dzieł Herodota z Halikarnasu
• Ilustracja z Amphitheatrum sapientiae aeternae Heinricha Khunratha
• Oedipus Aegyptiacus Athanasiusa Kirchera
Z pewnością istotny (jeśli nie główny) wpływ miało również wyobrażenie karty Diabeł, jakie przedstawił słynny francuski kartomanta Etteilla (Jean-Baptiste Alliette, 1738-1791). Lévi uważał, iż jest to „jedyna właściwie zrozumiana i zinterpretowana karta przez Etteillę”.
McIntosh kontynuuje swą apologię Léviego tymi słowy:
„Po opublikowaniu tego wizerunku wystarczyło kilka lat, by zaczęto go mylnie interpretować. Wystarczy zerknąć na piętnasty atut, Le Diable, który zaprojektował Oswald Wirth. Widzimy tutaj groteskową karykaturę Bafometa Léviego. Zamiast anielskich skrzydeł postać ma skrzydła nietoperza, zaś ramiona są skierowane w złych kierunkach. Ilustracja Wirtha jako pierwsza wypaczyła ideę Léviego.”
Nie tak dawno nakładem Lashtal Press miałem okazję wydać Tarota kabalistycznego Oswalda Wirtha. W trakcie przygotowań do druku dogłębnie przestudiowałem historię powstania tej talii i dokonałem szczegółowej analizy jej symboliki. Trudno mi zgodzić się z powyższym stwierdzeniem McIntosha. Owszem, Wirth pragnął stworzyć tarota opartego na doktrynach autora Dogme et Rituel, niemniej wydaje się, iż zgodnie z zaleceniami swego mistrza za wzór użył kartę Etteilli, która prawdopodobnie opiera się na wyobrażeniu przedstawionym w Tarocie marsylskim. Wirth zdaje się inkorporować jedynie dwa elementy sugerowane przez Léviego: formułę solve/coagula i merkurialne korespondencje.
Trudno również brać na poważnie uwagę na temat kierunku ramion, kiedy tylko porównamy wizerunek Bafometa z postacią na rycinie z dzieła Khunratha.
W rozdziale „Księga Hermesa” Lévi wyraźnie powiązał piętnastą kartę tarota z „kozłem z Mendes, czyli Bafometem świątyni ze wszystkimi jego panteistycznymi atrybutami”.
Jak zatem rozumieć słowa z piętnastego rozdziału Dogme…, iż „Bafomet NIE JEST diabłem, lecz bogiem Panem, bogiem nowożytnej szkoły filozoficznej”? Przecież w Magicznym rytuale Sanctum Regnum francuski mag pisał: „czas teraz przyjrzeć się postrachowi chrześcijańskiej wiary, duchowi Arymanowi, androgenicznemu sfinksowi z Mendes, prawdziwej syntezie niezrównoważonych sił – demonowi. Diabeł jest ślepą siłą”…
Opisy diabła, na jakie natrafiamy w Dogme et Rituel „profesora transcendentalnej magii” również są jednoznacznie negatywne:
• „Diabeł jest stworzony z niepowodzeń Boga” (rozdział „Kabała”)
• „Diabeł jest wielkim magicznym pośrednikiem używanym do złych celów przez zepsutą wolę (rozdział „Czarna magia”)
• „Diabeł jest siłą, która znajduje się na krótki okres czasu pod rozkazami zła” (tamże)
• „Religia diabła to kult ciemności, to wyrażana w paroksyzmach nienawiść zła względem dobra, to wcielenie śmierci i stworzenie piekła” (rozdział „Uroki”)
Wreszcie, w rozdziale „Pismo gwiazd” Lévi zestawia tarotowego Diabła z personifikacją zniszczenia, Tyfonem.
Wydaje się, iż francuski mag przedstawia nam swego Bafometa/kozła z Mendes/diabła w sposób niespójny, opierając się przy tym na wymyślonych oraz błędnych źródłach. Czy w tym kontekście faktycznie możemy mówić o syntezie i harmonii dopełniających się w naturze sił? Czyż „profesor transcendentalnej magii” nie napisał, iż „w świetle świeci nawet cień”, i że „jeśli piekło kara sprawiedliwie zło, wówczas jest przejawem dobroci”? Być może prawdziwa synteza sił opiera się na braku harmonijnych relacji pomiędzy nimi.