W eseju „Jedna gwiazda w zasięgu wzroku” Crowley opisuje strukturę i zasady A∴A∴. W tekście tym czytamy: „Istnieje całkowity zakaz czerpania finansowych bądź materialnych korzyści, pośrednio lub bezpośrednio, z usług świadczonych w ramach Zakonu”[1].
Czy Crowley pobierał honoraria za przekazywanie nauk? Odpowiedź jest jednoznaczna: tak.
Zilustruję tę kwestię kilkoma przykładami, podając pobierane przez niego kwoty. W oryginalnych tekstach podawano je w różnych nominałach: gwineach, szylingach, pensach, koronach, funtach, a także w dolarach. Obliczyłem ich obecną wartość z uwzględnieniem zmiany stopy inflacji, a żeby pobudzić wyobraźnię czytelnika, podaję wszystkie sumy po przeliczeniu ich na złotówki. Dzięki temu będzie łatwiej niejako wejść w skórę osób, które chciały korzystać z usług Crowleya i zrozumieć, z jakimi wydatkami musiały się mierzyć.
Po przedstawieniu przykładów, spróbuję odpowiedzieć na to, jak interpretować cytowany powyżej zakaz.
Istnieją dwa sposoby przekazywania wiedzy, także i magicznej: słowny i spisany. Ten pierwszy związany jest z wygłaszaniem odczytów, wykładów i bezpośrednimi rozmowami. Ten drugi związany jest z pisaniem i wydawaniem książek.
Książki dla bogatych
W odniesieniu do tradycji spisanej, możemy spodziewać się, że aby przestrzegać zakazu z eseju „Jedna gwiazda…”, wydawane przez Crowleya książki (zwłaszcza te, które mają imprimatur, czyli pozwolenie na druk, udzielone przez A∴A∴), powinny być sprzedawane bez zysku, po kosztach produkcji, a dzisiejsza literatura A∴A∴ najlepiej rozdawana za darmo w formie PDF. W innym wypadku autor lub autorzy przekazywanej wiedzy czerpaliby zeń bezpośrednie korzyści.
Tymczasem pierwszy numer periodyku „The Equinox”, który ukazał się w 1909 roku, kosztował równowartość dzisiejszych 4 tysięcy złotych. Ta licząca sobie nieco poniżej czterystu stron książka, ukazała się w nakładzie aż tysiąca egzemplarzy i oprawiona była w zwykłą tekturę z płóciennym grzbietem. Nie było to atrakcyjne wydanie i dziś nic nie usprawiedliwiłoby tak wysokiej ceny.
W 1938 roku Crowley wydał malutkie broszurowe wydanie Księgi Prawa. Ta publikacja nie miała nawet porządnej okładki, a do złączenia kartek użyto zwykłych zszywek. Brakowało również faksymiliów oryginału. Spragniony lektury najświętszej księgi thelemy czytelnik musiał wybulić ponad 450 złotych. Istniała możliwość zakupu wersji w twardej oprawie, wydrukowanej na lepszej jakości papierze w cenie około tysiąca złotych. Wydaje się, że Crowley mocno wziął sobie do serca ustęp z ,,Księgi Prawa” II:18: ,,Nie jesteśmy dla biednych…”.
Horrendalne ceny książek miały wpływ na ich powolną sprzedaż. Niektóre tytuły, mimo że limitowane do dwustu egzemplarzy, można było nabyć wiele lat po ich publikacji. Tak było w przypadku jednej z podstawowych lektur A∴A∴, Goetii, wydanej w miękkiej, nietrwałej oprawie w cenie, bagatela, ok. 780 zł. – nakład tej książki wyczerpał się dopiero dziesięć lat po wydaniu.
Kurs z magiji? Poproszę 13 tysięcy złotych
Widzimy wyraźnie, że Crowley czerpał spore zyski z przekazywania instrukcji i nauk w formie spisanej. A co możemy powiedzieć o przekazywaniu nauk słownie?
W 1919 roku, przebywając w USA, Crowley zorganizował kurs, składający się z bloków tematycznych, które poświęcone były następującym zagadnieniom:
- Religie świata
- Metody dywinacji
- Medytacja
- Teoria magiji
- Praktyka magiji[2]
Bloki te były podzielone na dodatkowe wykłady (w sumie 60), omawiające specyficzne zagadnienia.
Na przykład, piąty wykład z cyklu „religie świata” poświęcony był „religii syntetycznej”. W jego trakcie omawiane były takie zagadnienia, jak „spełnienie fratra Perdurabo, Liber Legis i thelema”. Natomiast zajęciom z magiji (w tym czarnej!) towarzyszyły pokazy rytuałów, łącznie z Mszą Feniksa. Wiele z tych tematów nauczanych jest w A∴A∴. Koszt uczestnictwa w całym kursie wyniósłby dzisiaj ponad 13 tysięcy złotych[3].
Crowley pobierał również honoraria za pojedyncze wystąpienia. Tak było w przypadku wykładu zaprezentowanego 15 września 1932 roku na temat filozofii magiji – bilety wstępu kosztowały aż 250 złotych[4]. Natomiast 5 października 1932 roku, za wykład wygłoszony w Narodowym Laboratorium Badań Psychicznych, prelegent skasował ponad 2500 złotych. Zagadnienie, którym zajął się wówczas Crowley, dotyczyło Eliksiru Życia, pozyskiwanego na najwyższych stopniach O.T.O.
Dzień później wykład został zrecenzowany w prasie brytyjskiej. Między innymi „The Daily Mirror” opublikował artykuł „Kult z Eliksirem Życia. Dziwny przypadek człowieka, który wziął za dużo łyków”. Tekst wzbudził spore zainteresowanie – Crowley otrzymał listy od osób pragnących nabyć eliksir. Wśród nich byli również aptekarze zainteresowani hurtowymi ilościami. Jeden z nich pisał 13 października:
Drogi Panie,
Jeden z moich pacjentów z Blackpool prosi mnie, abym pozyskał przygotowany w Pańskim laboratorium „Eliksir”, który „zwiększa aktywność, obdarza radością” oraz przedłuża życie.
Proszę uprzejmie o dalsze informacje. Jestem zainteresowany butelkami średniej wielkości i wystawieniem faktury. Proszę o podanie cen za różne ilości[5].
To wzmożone zainteresowanie skłoniło Wielkiego Mistrza Zakonu (Aleistera Crowleya) do skomercjalizowania przedsięwzięcia. Przystąpił do kampanii reklamującej dwa produkty, pozyskane dzięki magicznym technikom O.T.O.: TO oraz A.M.R.I.T.A.
Po ile TO?
TO (ang. IT) stanowiły perfumy, które miały pobudzać seksualnie znajdującą się w pobliżu osobę i wzbudzać zainteresowanie ich użytkownikiem. Crowley reklamował TO tymi słowy:
Poniższy tekst stanowi ogólny opis produktu, jego użycia i sposobu, w jaki działa.
Należy dodać tu historię jego wynalazcy, opis jego reputacji jako maga itp.
Nie, nie jesteś stary, nie jesteś brzydki, nie jesteś zrzędliwy!
Jak często zastanawiasz się, że kobiety, których nie cechuje młodość, uprzejmość i uroda, nadal cieszą się zainteresowaniem osób, które chcą przyciągnąć i zdominować?
Odpowiedź na tę zagadkę jest prosta. To jest czar, to jest fascynacja, to jest urok, które są wytworem TEGO.
Niektórzy ludzie rodzą się z darem sprawiania przyjemności. Innym tego brakuje, a w związku z brakiem tego daru, brakuje im wszystkiego!
Czy można dostarczyć ów brakujący klucz do sukcesu? Czy nie pochodzi on z prawdziwego, materialnego świata? Obca jest nam szkoła myśli, w której uważa się, iż naturze doradza kaprys.
TO nie jest niejasnym, fantazmatycznym słowem. TO nie jest mistycznym sposobem, który ma na celu wytłumaczyć niewiedzę. Nie. TO jest w rzeczywistości konkretną substancją, która obdarza urokiem, fascynacją i osobowością dokładnie tak samo, jak dobre jedzenie, świeże powietrze i ćwiczenia zapewniają zdrowie.
Te jakości posiadają dokładnie taką samą fizyczną podstawę, jak fosfor stanowi esencjonalny składnik chemiczno-fizjologicznych związków, których kwiatem jest Myśl.
Ta substancja występuje w naturze w każdym ludzkim ciele, lecz w różnej ilości i jakości. Ale tam, gdzie jakość jest słaba, lub ilość niewielka, braki może sztucznie uzupełnić wprawny chemik, który przygotowuje związek analogicznych substancji. Nazwaliśmy je TO.
Wszystkie potężne rzeczy, od elektryczności po elokwencję, działają w subtelny i często częściowo niewytłumaczalny sposób. Żeby osiągnąć najlepsze rezultaty, należy korzystać z nich z uwagą i z wprawą.
Metoda, dzięki której TO działa, jest szczególna. TO nie wytworzy pożądanego rezultatu, jeśli podejrzewa się jego zastosowanie. Działa wtedy, gdy pobudzona zostaje nieświadomość innych osób, ich ukryte instynkty. Wiele tak zwanych cywilizowanych nacji wychowuje dzieci w taki sposób, aby tym instynktom nie ufały. Jeśli zatem dojdzie do odkrycia składników TEGO, wówczas pojawi się reakcja przeciwna i opór na jego urok.
Należy zatem wetrzeć substancję w ciało – szczególnie w korzenie włosów, gdzie skóra nie jest zbyt mocno napięta – i to tak całkowicie, że subtelny zapach będzie niewyczuwalny przez innych. Użytkownik posiada skuteczną, sekretną, najpotężniejszą broń przeciwko najgłębszym elementom natury tych osób, którą chce przyciągnąć. Będą posłuszne i – co więcej – będą zmuszone do posłuszeństwa, ponieważ nie wiedzą, że rozkazuje się im[6].
Przełknij gorycz wydania 47 tysięcy za słodką kroplę
Crowley proponował również możliwość odpłatnego skorzystania z benefitów sekretu O.T.O. Swoje usługi reklamował tymi słowy:
Metoda przywracania młodości i energii od wielu lat stanowi główny sekret O.T.O. (Zakonu Wschodnich Templariuszy).
Metoda została dostosowana do nowożytnej myśli i praktyki naukowej dzięki badaniom obecnego Wielkiego Mistrza Zakonu.
Metoda nie jest zależna od leków, zastrzyków, operacji i innego inwazyjnego wpływu na porządek w naturze. Dotyczy odnowy komórek poprzez aplikację Amrity, czyli Eliksiru Nieśmiertelności.
Ale zanim to nastąpi, należy oczyścić ciało z zebranych w nim trucizn i przywrócić elastyczność jego mechanicznej strukturze. Proces ten zajmuje od trzech do siedmiu miesięcy, w zależności od stanu pacjenta i jego wytrwałości w stosowaniu zaleceń.
Leczenie może odbywać się bez wpływu na tryb życia pacjenta i zajmuje jedynie godzinę lub dwie dziennie.
Rezultat jest prawdziwy, nie tylko pozorny, a wiek pacjenta zostaje zredukowany o pięć do piętnastu lat. To olbrzymi zysk. Wraz z upływem lat i kontynuacją naturalnego procesu starzenia, finałowe leczenie można zaaplikować bez długiego procesu oczyszczenia, to jest, w jeden miesiąc. W zasadzie jest wskazane, aby poddawać się mu co pięć lat.
O.T.O. zdecydowało się zaakceptować kilka wybranych osób, które nie są jego członkami, a podania należy przesyłać na adres: BM/JPKH, Londyn, W.C.1. Opłaty wynoszą miesięcznie czterdzieści siedem tysięcy[7].
Gdyby wziąć pod uwagę najkrótszy okres leczenia, ogólny wydatek wiązałby się z potrojeniem tej sumy. Ale czy wydłużenie życia o pięć, a może i piętnaście lat, nie jest warte 141 tysięcy? Jestem przekonany, że niektórzy byliby w stanie zapłacić za ów dar znacznie więcej.
Gdzie jest Sanktuarium?
Ci zaś, którzy pragnęli nie tylko skorzystać z dobrodziejstw Leku, ale także nauczyć się, jak go pozyskiwać, mogli starać się o uzyskanie najwyższych stopni wtajemniczenia w O.T.O.
Crowley podał stosowny cennik w liście do Josepha Curwena z 7 listopada 1945:
Jeśli chodzi o finansowy aspekt O.T.O., kumulatywna opłata za inicjację 9 stopnia wynosi 35 tysięcy, a roczna subskrypcja wynosi 9600 […]. Przeczytasz w jednym z dokumentów, jakie są przywileje i obowiązki braci, ale myślę, że warto wytłumaczyć teraz tobie, iż po tym, jak zostaniesz członkiem dziewiątego stopnia Suwerennego Sanktuarium Gnozy, będziesz udziałowcem własności Zakonu, które składają się głównie z nieruchomości, praw autorskich, zasobów i obrazów[8].
Sęk w tym, że Zakon nie tylko nie posiadał żadnego majątku, ale praktycznie nie istniał. Natomiast kandydat nie był przygotowany (można powiedzieć: nie został oczyszczony za pomocą wstępnego procesu leczenia) na naturę tajemnicy. Pierwszym doświadczeniem Curwena z O.T.O. była inicjacja dziewiątego stopnia.
Curwen wysłał część opłaty inicjacyjnej w wysokości niemal 10 tysięcy złotych 10 grudnia 1945 roku[9] i odwiedził Crowleya na pół dnia, 16 grudnia, aby otrzymać inicjację[10].
Brat Curwen przeżył szok, z którym próbował poradzić sobie, wylewając gorycz wpierw na siebie, a potem na mistrza:
Co do S.S., wszystkie fakty, które pozyskałem od ciebie z taką trudnością, doprowadziły mnie do konkluzji, że Suwerenne Sanktuarium jest wymysłem twojej wyobraźni. Może niegdyś miałeś nadzieję stworzyć takie bractwo, ale nic z tego nie wyszło[11].
Dałem tobie 10 tysięcy za to, co już wiedziałem i uznawałem za seksualną perwersję. […] Wziąłem całą winę na siebie. Nie powiedziałem sobie, że oszukałeś mnie, lecz: „cóż, mam za swoje, po trzydziestu latach [zainteresowań okultyzmem] powinienem wiedzieć lepiej”. […] A wszystko to w czasach, kiedy liczy się każdy grosz[12].
Cóż, jak czytaliśmy w ogłoszeniu TEGO, znajomość składników mogła wzbudzić u niewyedukowanych odpowiednio osób konsternację i opór na jego urok…
Tygodniówki za nauczanie magiji
Frieda Harris, żona brytyjskiego parlamentarzysty sir Percy’ego Harrisa, była pod tak dużym wrażeniem duchowej wiedzy Crowleya, że płaciła mu blisko 800 złotych tygodniowo za regularne lekcje magiji[13]. Wbrew powszechnej opinii, ich relacje nie były idylliczne – dochodziło do sporów i poważnych problemów, które stawiały pod znakiem zapytania przyszłość Tarota Thota. Mimo regularnie otrzymywanych wypłat Crowley nazywał swoją współpracowniczkę tymi słowy: „nielojalna i głupia intrygantka”[14], „niebezpieczna wariatka, najbardziej zdradziecka i oszukańcza osoba, jaką znam lub kiedykolwiek znałem”[15].
Podobnie niepochlebne opinie Crowley wyrażał na temat pochodzącej z Australii muzyczki Ann Macky: „biedna stara kangurzyca”[16], „skowyczący wombat z Wagga Wagga”[17], „głupia jędza”[18]. Już w trakcie pierwszego spotkania Crowley chciał wyrzucić ją z domu, ale wtedy artystka wyciągnęła gotówkę i zapłaciła ponad 1200 złotych za opublikowane w czterech zeszytach pierwsze wydanie Magick. Magus przełknął wszelkie nieporozumienia, kiedy następnie pani Macky zaproponowała mu niemal 8 tysięcy złotych za kurs korespondencyjny z zakresu duchowości[19].
Crowley niemal natychmiast zabrał się za przygotowywanie instrukcji na temat ontologii i moralności thelemy, metodologii magii ceremonialnej, różnych aspektów nauczania A∴A∴ i O.T.O. i wielu innych zagadnień, chociaż musiał zachować przy tym dużą cierpliwość: „Ona nadal chce tylko formalny nonsens. Nie wykazuje żadnej ciekawości na temat wartości rytu”[20].
Crowley spróbował upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. To właśnie kurs korespondencyjny dla Ann Macky w cenie dzisiejszych ośmiu tysięcy złotych stał się podstawą do skomponowania Magick Without Tears.
Konkluzje
Na podstawie powyższych przykładów widzimy wyraźnie, że Crowley czerpał korzyści finansowe z przekazywanych słownie i pisemnie nauk tajemnych oraz magicznych technik.
Należy dodać, że nie pobierał opłat zawsze i od każdego. Potrafił być hojny, o czym świadczy ilość i jakość instrukcji udzielanych w listach do swoich uczniów.
Pieniądze wydawał na zakwaterowanie (chociaż biorąc pod uwagę liczbę przeżytych ewikcji za nieuregulowane rachunki, ta kwestia jest wątpliwa), prostytutki (nawet w wieku ponad 60 lat był bardzo aktywny seksualnie i udawał się na „łowy” niemal codziennie), drogie alkohole, najlepsze cygara, dentystę oraz wierzycieli. Fortunę wydawał nawet na diariusze. Pisał w „Diariuszach Królewskiego Dworu”, które kupował w firmie Smythson na ekskluzywnej ulicy handlowej Bond Street. Ów producent prestiżowych artykułów biurowych działa od 1887 roku, a tradycyjnie wyprodukowane diariusze, które są niemal identyczne z tymi, w których pisał Crowley, obecnie kosztują ponad tysiąc złotych.
Warto dodać, że druk książek pokrywany był z innego źródła – dzięki wpłatom uzyskanym w przedsprzedaży oraz donacjom sponsorów (np. Geralda Yorke’a, Karla Germera i amerykańskich studentów).
Osobiście nie mam problemów z tym, że Magus wydatkował pozyskane z magicznego nauczania duże sumy pieniędzy na – wydawałoby się – zbytki. Crowley, żeby żyć pełną piersią i pisać swoje dzieła, musiał sięgać po mocne stymulanty, które zapewniały mu inspirujące warunki. Jego arystokratyczna dusza nie była w stanie pracować w potocznym rozumieniu tego słowa – odczuwał nieustanną komunię ze swoim geniuszem i tworzył dzieła sztuki. Był artystą. Poza tym, kim jesteśmy, aby osądzać etyczne wybory i styl życia innych ludzi?
Dziś wiele osób otwarcie przyznających się do relacji z A∴A∴ lub ogólnie do związków z thelemą czerpie zyski z książek, pobiera opłaty za swoje kursy, wykłady, a nawet za możliwość czytania tekstów dzięki subskrypcji przez Patreon. Inni zaś oferują programy mentorskie, a nawet coaching ukierunkowany na odkrycie Prawdziwej Woli. Płatne są konferencje thelemiczne, które również generują zyski. W tym kontekście na myśl przychodzą takie osoby, jak Lon Milo DuQuette, Daniel Gunther, Frater Entelecheia czy Carl Abrahamsson. W ostatnich miesiącach uczestniczyłem w płatnym wykładzie Richarda Kaczynskiego (trwał ledwie jedną godzinę, za którą zapłaciłem 60 zł) oraz w cyklu wykładów Nathana Bjorge’a na temat fenomenologii Krótkich esejów ku prawdzie (w sumie osiem godzin bez żadnej wizualnej prezentacji w cenie 450 zł). Decydując się na opłatę, ufam, że otrzymam rzetelny materiał, a osobie prowadzącej należy się wynagrodzenie za czas, który poświęciła na jego przygotowanie. Ufam również, że otrzymana zapłata przyczyni się do dobrobytu takiej osoby, a w rezultacie tego stworzy ona kolejne inspirujące teksty oraz wykłady. Traktuję takie kwestie, jako normalną wymianę energii. Opłacam badaczy, pracujących zgodnie z metodą naukowego iluminizmu, poświęcających swój czas, energię, a nieraz zdrowie i życie osobiste, żeby dostarczyć nam prawdziwą jakość. Thelemie jest również bliżej do psychologii głębi niż do ascetycznych tradycji religijnych, a przecież terapeuci pobierają opłaty za leczenie duszy. Uważam, że moralne rozważania na temat wolicjonalnej wymiany energii w tym kontekście absolutnie wypaczają ideę thelemy.
Jak to wszystko ma się zatem do wspomnianego na samym początku zakazu?
Jego literalna interpretacja może sprowadzić nas na manowce. Wyobraźmy sobie, że pani Maria jest członkinią A∴A∴, którego program oferuje trening różnych gałęzi jogi. Na skutek tego treningu Maria odkrywa swoją Prawdziwą Wolę i pragnie zostać zawodową instruktorką jogi. Co ma zrobić? Zrezygnować ze swojego powołania? Unikać przekazywania w trakcie zajęć tych elementów praktyki i wglądów, które bezpośrednio pochodzą z treningu A∴A∴? Co ma zrobić pan Tomasz, wykładowca i autor książek o filozofii, z których sprzedaży pragnie podreperować swój marny budżet? Czy w pisanych dla komercyjnych potrzeb książkach powinien unikać filozofowania na temat objawień, których doświadczył w A∴A∴, aby nie narazić się na złamanie zasad?
Na przykładzie Crowleya widzimy wyraźnie, że ów zakaz dotyczy bezpośrednio „usług” Zakonu. Jego złamanie miałoby miejsce, gdyby wprowadzający Neofita pobrał opłatę za spotkanie z Probantem, gdyby ceremonia inicjacji wiązała się z opłatami wykraczającymi poza podstawowe pokrycie kosztów, gdyby instruktor życzył sobie zapłaty za sprawdzanie magicznego dziennika (co jest jego obowiązkiem), albo udzielał poza A∴A∴ płatnych nauk na temat konkretnych technik, które ściśle są związane z Zakonem (na przykład, Liber DCCCXXXI, Liber VIII itp.).
PRZYPISY
[1] Mistrz Therion, Magick, Lecram Press 1930, s. 240.
[2] J. Edward Cornelius, The Aleister Crowley Desk Reference, The Teitan Press 2013, s. 261-2.
[3] Czterostronicowy folder Private and Confidential zawierający tematy i ceny kursu, kolekcja prywatna.
[4] Reklama wykładu, Kolekcja Yorke’a OS EE2, 97a, Instytut Warburga.
[5] Kolekcja Yorke’a OS EE2, 112, Instytut Warburga.
[6] A. Crowley, Amrita. Essays in Magical Rejuvenation (pod red. M. Starra), Thelema Publications 1990, s. 51.
[7] Ibid., s. 1.
[8] A. Crowley & D. Curwen, Brother Crurwen, Brother Crowley. A Correspondence (pod red. H. Bogdana), The Teitan Press 2010, s. 64.
[9] Ibid., s. 90.
[10] Ibid., s. 93.
[11] Ibid., s. 120.
[12] List z 13 maja 1947, ibid., s. 124.
[13] P. Baker, City of the Beast. The London of Aleister Crowley, Strange Attractor Press 2022, s. 183-4.
[14] Wpis do dziennika, 4 maja 1942, Kolekcja Yorke’a NS 22, 2, Instytut Warburga.
[15] Crowley w liście do K. Germera z 19 lipca 1945.
[16] Wpis do dziennika, 8 czerwca 1943, Kolekcja Yorke’a NS 23, 1, Instytut Warburga.
[17] Wpis do dziennika, 8 sierpnia 1943, tamże.
[18] Wpis do dziennika, 23 kwietnia 1944, Kolekcja Yorke’a NS 23, 2, Instytut Warburga.
[19] P. Baker, City of the Beast, s. 246.
[20] Wpis do dziennika, 27 czerwca 1943, Yorke NS 23, 1.
(c) Krzysztof Azarewicz