Aleister Crowley, Lashtal Press

Księżycowe dziecko – Jak rodzą się magiczne książki, część 2

1 czerwca 2021

Część druga
Redakcja

Kiedy zasiadam do przekładu danej książki, praktycznie od razu rozglądam się za materiałami przydatnymi podczas redakcji. O ile tłumaczenie w miarę postępu staje się nużące i naprawdę męczące, tak redakcja zamienia się w iście detektywistyczną przygodę. Często wiąże się z odbyciem podróży do zapomnianego przez Boga zakątka ziemi i odwiedzinami ludzi, którzy od dekad nie rozmawiali z obcymi, a tym bardziej z przybyszem z Polski!

Pracując nad książką Crowleya, wpierw sięgam po jego autobiografię, The Confessions, oraz inne publikacje o charakterze biograficznym. W mojej bibliotece znajduje się ich niemal trzydzieści. Otwieram indeksy i szukam haseł powiązanych z tłumaczonym tytułem. Następnie czytam rozdziały opisujące okres, w którym książka została napisana i wydana. W specjalnym pliku tworzę odnośniki bibliograficzne, aby od pierwszego dnia pracy wszystko było uporządkowane. Metodyczność to połowa sukcesu.

Trudne do przełożenia frazy i myśli, które wydają się być osadzone w nieuchwytnym dla mnie kontekście, konsultuję z najwybitniejszymi znawcami dzieł i biografii Crowleya. Sięgam również po opracowania z wielu dziedzin: religioznawstwa, historii dziejów, historii literatury, a nawet nauk ścisłych. Crowley był niezwykłym erudytą, a obcowanie z jego książkami wymaga pogłębiania wiedzy w różnych dyscyplinach.

Planuję również podróże celem odwiedzin bibliotek, instytutów naukowych oraz prywatnych kolekcjonerów, aby zapoznać się z niepublikowanymi materiałami powiązanymi z daną książką. W trakcie takich wizyt zawsze odnoszę wrażenie, jakbym przekroczył wrota baśniowego sezamu.

Największe zbiory Crowleyany znajdują się w dwóch placówkach. Jest to Harry Ransom Center na Uniwersytecie Teksańskim w Austin oraz londyński Instytut Warburga. Dostęp do kolekcji jest ograniczony tylko dla badaczy posiadających specjalne rekomendacje, a to z obawy przed kradzieżami. Zebrane tam materiały posiadają bezcenną wartość, a w przeszłości padały łupem złodziei. Jeszcze w latach dziewięćdziesiątych sprawujący pieczę nad londyńską kolekcją John Symonds, zaniepokojony kradzieżami i pirackimi publikacjami, nie pozwalał nawet kopiować materiałów na ksero.

W przypadku pracy nad Księżycowym dzieckiem udałem się do Londynu. Instytut Warburga to instytucja badawcza stowarzyszona z Uniwersytetem Londyńskim. Zbiory biblioteki Instytutu liczą ok. 350 000 tomów, a wśród nich znajduje się tak zwana Kolekcja Yorke’a.

Gerald Joseph Yorke (1901–1983) był angielskim żołnierzem i pisarzem. Zainteresowania mistycyzmem doprowadziły go do spotkania z Crowleyem, z którym się zaprzyjaźnił. W 1932 roku wyjechał do Chin, gdzie pracował jako korespondent Reutersa i studiował buddyzm. Został oficjalnym przedstawicielem trzynastego dalajlamy, Thubtena Gjacy. Po powrocie z Azji odnowił kontakty z Crowleyem, który wyznaczył go na jednego z literackich spadkobierców. Yorke zgromadził olbrzymią ilość książek, dokumentów i ponad trzy tysiące listów powiązanych z jego przyjacielem, które w 1973 roku przekazał Instytutowi Warburga.

To właśnie tam znajduje się oryginalny maszynopis Księżycowego dziecka oraz sporo innych materiałów powiązanych z tą powieścią. Są to między innymi: listy do potencjalnych wydawców, streszczenie książki wraz z cytatami promocyjnymi oraz poprawki spisane przez ucznia Crowleya, Normana Mudda,.

Uwielbiam przesiadywać w Instytucie Warburga, zwłaszcza w soboty, kiedy nie ma wielu studentów i pracowników. Miły i kompetentny personel jest bardzo pomocny i przynosi do biurka wskazane foldery. I kiedy zaczynam wertować ich zawartość, oddala się nawet zgiełk miasta, aby wreszcie całkowicie zamilknąć. Zapach starego papieru, pożółkłe fotografie, charakter pisma wskazujący na biegłość w zapomnianej sztuce kaligrafii… Pochłania mnie badawcza przygoda, w której historia ożywa i staje się rzeczywistością.

To właśnie z tych dokumentów dowiedziałem się, że autor próbował zachęcić do wydania powieści Edwarda Paysona Duttona, który opublikował amerykańską edycję innej powieści Crowleya, Diary of a Drug Fiend. List został podyktowany Normanowi Muddowi 29 sierpnia 1923 roku i wysłany z Tunisu. Niestety Dutton zmarł 6 września i chociaż wydawnictwo funkcjonowało dalej, tak prawdopodobnie list z ofertą nie został przekazany jego następcy.

Do listu dołączono również streszczenie rozdziałów powieści wraz z wyjaśnieniem tajemniczego podtytułu książki – Prolog. Wynika z niego jednoznacznie, że autor zamierzał napisać kontynuację Księżycowego dziecka.

Najważniejszy okazał się jednak maszynopis – zawierał wiele poprawek oraz komentarzy autora. Na stronie tytułowej tekstu przekazanego wydawcy, czyli Mandrake Press, Crowley napisał: „Oryginalny maszynopis, zawierający prawdziwe nazwiska łajdaków postawionych w książce pod pręgierzem”.

I tak na przykład, zamiast fikcyjnego nazwiska Douglas, w maszynopisie widnieje nazwisko przywódcy Hermetycznego Zakonu Złotego Brzasku, Samuela Liddella Mathersa, a zamiast doktora Ballocha pojawia się tu Edmund William Berridge, londyński lekarz, homeopata, również członek zakonu. Obaj oczywiście są nakreśleni w bardzo nieprzyjaznym świetle jako czarni magowie.

Wydawca, prawdopodobnie przerażony wizją procesów wytoczonych przez domniemanych „łajdaków” nakłonił autora do zmiany nazwisk. W innym wypadku magiczna wojna mogłaby przenieść się ze stronic powieści do prawdziwego świata.

Kilku innych bohaterów nosi fikcyjne nazwiska także w maszynopisie, ale możemy rozpoznać ich relatywnie łatwo. I tak czarny mag, „irlandzki protestant o nazwisku Gates”, to oczywiście irlandzki poeta W.B. Yeats, z którym Crowley wręcz się nie znosił, natomiast Erwin Arthwait to A.E. Waite, którego pompatyczny styl pisania stanowił obiekt drwin Crowleya przez kilka dekad.

A co z pozostałymi bohaterami, których nazwiska nie zdradzają w tak oczywisty sposób ich tożsamości? Tu z pomocą przyszły notatki w maszynopisie, w których Crowley podaje nazwiska faktycznych osób stanowiących inspiracje dla dramatis personae. I tak dowiadujemy się na przykład, że postać Lawinii King została zainspirowana amerykańską tancerką, Isadorą Duncan, a Lisa la Giuffria to Mary Desti Sturges, kochanka Crowleya, który sam pojawia się w powieści jako Cyryl Grey.

Dzięki notatkom odkryłem w Księżycowym dziecku również polski ślad. W trzecim rozdziale powieści odbywa się seans spirytystyczny, w którym za medium służy hrabina Helena Mottich. Dowiadujemy się tam, że swoje „pierwsze eksperymenty przeprowadziła z […] panem o nazwisku Oudouwitz”.

W maszynopisie powieści widnieje notatka Crowleya: „Mottich = Stanislava Tomchyk”.

Tomczyk była polskim medium, znanym ze swych niezwykłych zdolności (które okazały się oszustwami). Dzięki jej mocom celuloidowa kulka miała unosić się w powietrzu kilka centymetrów nad stołem, co w Księżycowym dziecku również demonstruje hrabina Mottich.

Ale kim jest Oudouwitz? Czy jego postać również mogła być zainspirowana kimś rzeczywistym? Wiele wskazuje na to, że jest to Julian Ochorowicz (1850–1917), psycholog, wynalazca, badacz zjawisk mediumistycznych, który w latach 1908–1909 badał zdolności Tomczyk w swoim laboratorium w Wiśle. Crowley mógł zapoznać się z wynikami tych badań, albowiem Ochorowicz opublikował je po angielsku w 1909 roku w pracy A New Mediumistic Phenomenon, która ukazała się na łamach trzech numerów londyńskiego kwartalnika „The Annals of Psychical Science”.

Przygotowując przypisy przedstawiające sylwetki ludzi staram się nie ograniczać do suchych, encyklopedycznych informacji. Chcę je ożywić i przedstawić czasem epizodyczne, a czasem ważne role, jakie odegrali w życiu autora. Ponownie sięgam po materiał biograficzny i wspomnienia.

Losy niektórych ludzi niezwykle się ze sobą przeplatają. Na przykład, prywatny pianista Lawinii King, Monet-Knott, to tak naprawdę James „Hener” Henry Skene (1877–1916), pianista grający dla Isadory Duncan. W trakcie badań odkryłem, że Crowley poznał go w 1902 roku w Paryżu dzięki uprzejmości Eileen Gray, słynnej projektantki mebli, której Crowley się zresztą oświadczył i dedykował wiersze w zbiorze Rosa Mundi i inne poematy miłosne. Crowley poznał ją z kolei u swego przyjaciela, malarza Geralda Kellyego, brata jego przyszłej żony, Rose. Nie przepadał on za muzykiem, ale to właśnie Skene, spotkany przypadkiem na jednej z londyńskich ulic, zaprosił go na urodziny Duncan, na których poznał jej przyjaciółkę Mary Sturges, w której nie tylko zakochał się, ale i wspólnie napisał pierwsze dwie części Book IV. Cztery spośród siedmiu wymienionych tu osób znalazło się na stronicach Księżycowego dziecka.Notatki Crowleya nie tylko pozwoliły na identyfikację bohaterów książki, ale rzucają nowe światło na niektóre jej ustępy. Na przykład, w piętnastym rozdziale autor przedstawia rytuał nekromancji, podczas którego Arthwait czyta ustęp z czarno magicznego grymuaru:

Padały imiona wszelkich wrogów światła, przeraźliwych bóstw, które istniały w dniu narodzin człowieka, w czasach, kiedy natura wydawała się osobowym okrucieństwem rozkoszującym się zabijaniem, gwałtem i grabieżą. Arthwait przywoływał wszystkie te moce poprzez ich najbardziej tajne imiona, a następnie upamiętniał ich nikczemne czyny.

To był istny recital grozy. Mimo niezrozumiałego stylu Arthwaita znaczenie ceremonii było czytelne dzięki tonowi głosu zaklinacza i gestom wykonywanym przez Vesquita. Piekielna dysharmonia, muzyka otchłani, przywodziła na myśl dzieci wrzucane do ognia lub na pożarcie niedźwiedziom, lub składane w ofierze na krwawych ołtarzach. Pojawiały się obrazy pokojowo usposobionych narodów zniszczonych przez dzikie plemiona w imię demona, ich mężczyźni zabici lub okaleczeni i zniewoleni, ich kobiety zmasakrowane, ich dziewice zgwałcone. A potem wizja cudu świadczącego o mocy złych istot: ziemia, która otworzyła się i pochłonęła heretyckich kapłanów, słońce, które zatrzymało się na niebie, aby mógł wydłużyć się czas rzezi.

Przy opisie tym Crowley zanotował: „recytował Biblię”.

Następnie Artwait przystąpił do recytacji drugiego zaklęcia:

Wreszcie pieśń osiągnęła punkt kulminacyjny. Pojawiła się w niej opowieść o najbardziej upiornym okrucieństwie w historii człowieka, kiedy to jedyny przedstawiciel tego zarozumiałego gatunku, okazujący od czasu do czasu oznaki szlachetności umysłu, został skazany na tortury i śmierć jako ostatnia ofiara dla diabła pałającego żądzą krwi.

[Zaklęcie] opowiadało, w jaki sposób demon ożywił zwłoki swej ofiary, kpił z jej człowieczeństwa i je profanował, ukrywając się w tym ożywionym ludzkim kształcie, aby dalej panować i rozszerzać swoje imperium pod płaszczem hipokryzji. Zbrodnie, które zostały popełnione otwarcie w imieniu diabła, miały być teraz popełniane ze zdwojoną siłą ku przerażeniu tych, którzy nazywali siebie kapłanami ofiar.

Przy tym ustępie Crowley zanotował: „A teraz [Arthwait recytował] Nowy Testament”.

Dokładna analiza porównawcza maszynopisu z pierwszym wydaniem książki odsłoniła kilka błędów, które popełnił wydawca. Na przykład, fraza z maszynopisu: „Szatan uciekał przed Michałem”, która nawiązuje do Objawieniu św. Jana 12:7–10, w wydaniu książkowym brzmi: „Michał uciekał przed Szatanem”. Jest to oczywisty błąd, który w polskiej edycji naprawiłem. A żeby zachować redakcyjną rzetelność, o obu wersjach wspomniałem w przypisie. Zecer przygotowujący druk ominął także kilka zdań z maszynopisu, które w polskiej edycji zostały przywrócone i opatrzone stosownymi adnotacjami.

To właśnie te małe odkrycia i sukcesy są warte setek godzin przeglądania i studiowania materiału źródłowego. Wyznam, że zdarza mi się ocenić jakość danej książki po ilości i jakości przypisów. Jestem bardzo ciekaw, czy redaktor i wydawca włożyli serce w przygotowanie książki, czy też mamy do czynienia z kolejnym reprintem, siłą rzeczy powielającym wszelkie niedociągnięcia oryginału. Nieskromnie dodam, że polską edycję Księżycowego dziecka uznaję za najlepszą w całej wydawniczej historii tej niezwykłej powieści.

 


Pierwsza część artykułu: https://krzysztof-azarewicz.pl/ksiazka-aleister-crowley-ksiezycowe-dziecko/

Księżycowe dziecko Aleistera Crowleya można nabyć w sklepie Lashtal Press.