Lashtal Press, Thelema

Księga Prawa po Polsku

8 kwietnia 2021
Księga Prawa po polsku Lashtal Press Krzysztof Azarewicz

Jak wpadłem na pomysł, aby wydać Księgę Prawa

 

Muzeum Kairskie

Dziś mija 117 rocznica spisania Księgi Prawa. Jak co roku wziąłem dzień wolny, aby dokładnie w południe przeczytać jej pierwszy rozdział.

Kiedy odłożyłem książkę, zacząłem wspominać jak spędziłem ten dzień rok temu. A potem cofałem się wstecz. Dwa, trzy, cztery, dziesięć lat. Przypomniałem sobie, że to właśnie tego dnia, siedemnaście lat temu, wpadłem na pomysł, aby opublikować Księgę Prawa po polsku, która zawierałaby faksymile oryginalnego manuskryptu.

Zbliżała się setna rocznica pozyskania księgi. Pogłoski o planowanym z tej okazji spotkaniu thelemitów w Kairze krążyły już od jakieś czasu. Nigdy z Anią nie byliśmy w Egipcie, więc postanowiliśmy wykorzystać to jako wymówkę, żeby w końcu zwiedzić ten zakątek ziemi.

Do Kairu dotarliśmy siódmego kwietnia. Na lotnisku podróżnych przywitał nieznośny upał i tłum namolnych, przekrzykujących się taksówkarzy. Dogadaliśmy się z jednym z nich, aby zawiózł nas do hotelu. “Hotel” okazał się straszną ruderą, w której panowały fatalne warunki sanitarne. Mieliśmy ograniczony budżet, to fakt, ale czegoś takiego po trzygwiazdkowym hotelu się nie spodziewaliśmy.

Następnego poranka ruszyliśmy do Muzeum Kairskiego z nadzieją, że znajdziemy osławioną Stelę Objawienia –niezwykły artefakt, który w 1904 roku wskazała Aleisterowi Crowleyowi pogrążona w transie żona Rose, dodając przy tym, że Horus ma mu coś ważnego do zakomunikowana. Crowley był zaszokowany, kiedy odkrył numer katalogowy artefaktu – 666.

W 2004 roku na sieci trudno było znaleźć jakiekolwiek informacje na temat owej steli pogrzebowej Ankh-af-an-khonsu, kapłana boga Mentu. Wchodząc do muzeum nie byliśmy nawet pewni, czy przedmiot nadal znajduje się w którejś z licznych gablot.

Poszukiwania na parterze nie przyniosły rezultatu. Znaleźliśmy nawet przedmiot o numerze 666, ale nie miał nic wspólnego z misteriami, które przywiodły nas nad Nil. Nieco rozczarowani wspięliśmy się po schodach na pierwsze piętro, aby podziwiać sarkofagi, mumie, magiczne rekwizyty i inne przedmioty rozpalające wyobraźnię na temat tajemnic starożytności.

I kiedy weszliśmy do kolejnego pomieszczenia, mój wzrok przyciągnął niezwykły blask emanujący z naprzeciwka. Nie miałem żadnej wątpliwości: to była Stela Objawienia. Artefakt stał w szklanej gablocie w kompanii podobnych przedmiotów, które wyglądały naprawdę mizernie, jakby czas obszedł się z nimi mniej łaskawie. I wtedy przypomniałem sobie ustęp z Księgi Prawa: „Nie wyblaknie, lecz cudowny kolor będzie doń powracał dzień po dniu. Jako dowód dla świata zamknij ją w szkle.”

Muszę przyznać, że poczułem gęsią skórkę. Podszedłem bliżej, aby przyjrzeć się detalom. Stela miała nowy numer katalogowy, ale z jakiegoś powodu obok postawiono kartkę ze starym opisem, na którym widniała liczba 666.

Podekscytowany postanowiłem wysłać wiadomość do znajomego, który również planował być w tym czasie w Kairze. I kiedy już miałem wysłać krótką wiadomość „93. Znalazłem Stelę! 93 93/93”, zadzwonił telefon. To był człowiek, do którego właśnie pisałem!

– 93 Krzysztof. Chcesz się spotkać w samo południe, żeby wspólnie przeczytać pierwszy rozdział Księgi Prawa?

Odpowiedziałem twierdząco.

– Jesteśmy w hotelu Pyramis. Zaraz prześlę adres.

Gdybyśmy zdecydowali się zostać w muzeum, w samo południe spotkalibyśmy sporo thelemitów z całego globu, łącznie z Jimmym Pagem. Cóż, najwyraźniej bogowie postanowili odłożyć to spotkanie na nieco później.

Hotel Pyramis

Na miejsce dotarliśmy tuż przed dwunastą. Znajomi wynajmowali piękny przestronny apartament z dwoma sypialniami i salonem, w którym zgromadziła się kilkuosobowa grupa znajomych z południowo-wschodniej Anglii. Kair był ostatnim etapem ich kilkutygodniowej podróży przez Egipt. Byli bardzo opaleni i… niemiłosiernie pokłuci przez komary, które przypuściły istny nalot dywanowy na ich skórę, kiedy nocowali w oazie Siwa.

W samo południe wykonaliśmy adorację solarną z „Liber resz”, a następnie wybrany wcześniej orator stanął przed otwartym oknem i ogłosił skąpanemu w złotym słońcu Kairowi:

– Had! Manifestacja Nuit. Odsłonięcie kompanii niebios. Każdy mężczyzna i każda kobieta to gwiazda.

Oracja trwała około dwudziestu minut. Potem któryś z gospodarzy wykonał telefon na recepcję:

– Poprosimy trzy butelki najdroższego szampana i najlepszy tort, jaki macie w ofercie.

Po kilkugodzinnej celebracji, wypełnionej śmiechem i opowieściami o przygodach w Egipcie, ruszyliśmy wspólnie na osławiony bazar  Khan el-Khalili, aby potargować się z lokalnymi sprzedawcami w typowy dla Arabów sposób: głośno i emocjonalnie.

 

Plac Talaat Harb

Po udanych zakupach na targu (nie mogło zabraknąć statuetki Horusa!), rozstaliśmy się. Było późne popołudnie, lecz nadal jasno. Zdecydowaliśmy z Anią, że odwiedzimy plac Talaat Harb, gdzie Crowley wynajmował apartament, w którym doszło do objawienia Księgi Prawa.

Obejrzawszy zmodernizowany w latach sześćdziesiątych mało ciekawy budynek, postanowiliśmy ochłonąć po wrażeniach dnia i zaszyć się w kafejce po drugiej stronie placu. Zamówiłem butelkę egipskiego piwa o dźwięcznej nazwie Stella (przypadek? Nie sądzę) i wyjąłem notes, aby opisać doświadczenia z pierwszego dnia w Egipcie. I wtedy przyszedł mi do głowy plan. A może by tak wydać Księgę Prawa po polsku z faksymiliami manuskryptu? Przecież nie tak dawno skończyłem przekład. Oprawiłbym ją w kolory Nuit – błękit i złoto – które na zawsze będę kojarzył z jasnym niebem Egiptu i blaskiem słońca, który mnie tu przywitał. Ale jeśli mowa o książce, to musi mieć wstęp. Dlaczego nie napisać go już teraz?

Kafejkę odwiedzaliśmy przez dwa następne dni, gdzie kontynuowałem pisanie. Jedenastego kwietnia z ulgą opuściliśmy trzygwiazdkową ruderę i ruszyliśmy w drogę na południe do Edfu, aby odwiedzić świątynię Horusa. Ale to już opowieść na inną okazję.

Aktualne tłumaczenie Księgi Prawa po polsku można znaleźć tutaj: http://oto-pl.org/ksiega-prawa/