Oswald Wirth, Recenzje, Tarot

Kilka refleksji po lekturze “Wprowadzenia do tarota” Oswalda Wirtha

4 marca 2016

Kilka refleksji po lekturze Wprowadzenia do tarota Oswalda Wirtha.

 

„Codzienność tak nas pochłania, że brakuje czasu na medytację. Pęd życia zmusza nas, by informacji szukać w encyklopediach i podręcznikach zamiast w bezpośrednim doświadczeniu.”
– Oswald Wirth, Wprowadzenie do tarota

 

Wirth okladka

To nie jest zwykła książka o tarocie. To przewodnik, jak kontemplować nad symbolami, by stały się integralną częścią naszego życia, by wzbogacać je i upięknić. Już na samym początku autor zdaje się mówić „nie czytaj tej książki, przejdź do bezpośredniej medytacji i stań się kreatywny.” A jednak w tym samym czasie treść jego słów hipnotyzuje nas i wprawia w zadziwienie.

Język zawsze wprowadza w błąd, albowiem nie jest w stanie oddać precyzyjnie tego, co kryje umysł. Z tego właśnie powodu cała argumentacja, którą posługuje się człowiek, nie ma głębszego sensu.

Wirth nie tylko był tarocistą i wolnomularzem, ale również hipnotyzerem. Jego książka oczarowuje nas i prowadzi wprost w paradoks znaczeń, gdzie zaczynamy dostrzegać szaleństwo naszego rozumowania. Wyzwalamy się z kajdan intelektualnego postrzegania i stajemy się gotowi na intuicyjną recepcję mądrości wyższego rzędu. Teraz dociera do nas znaczenie jego słów, że „by posiąść mądrość, musimy mieć w sobie szaleństwo.

Pierwszy rozdział Wprowadzenia do tarota poddaje krytyce rozumową percepcję świata i jako remedium proponuje głęboką medytację nad archetypami. Mam przedziwne uczucie, że tytuł książki jest mylący, że dla Wirtha tarot jest tylko przykładem, że w swym dziele podaje znacznie bardziej uniwersalne wzory. W końcu napisał je w wieku siedemdziesięciu jeden lat. Bogactwo zgromadzonych doświadczeń i głębia refleksji jawi się na każdej stronie.

Jego podejście do tarota jest w pewnym sensie nietypowe. Większość autorów omawia talię karta po karcie. Nie Wirth. Jego spojrzenie jest bardziej holistyczne. Sugeruje ułożyć z wielkich wtajemniczeń mandalę i rozpatrywać kilka kart naraz. Widzi w nich róże konfiguracje, sieci wspólnych relacji i ukrytych – w rzeczy samej, okultystycznych – powiązań.

Wirth srodek 2Kontemplacje nad tak utworzoną mandalą odzwierciedlają wiele aspektów rzeczywistości:

• Wirth sugeruje, że koło tarota odzwierciedla północną i południową hemisferę, a to umożliwia połączenie poszczególnych kart z porami roku, żywiołami, a także ciałami niebieskimi. Dzięki temu, kontemplując nad poszczególnymi obrazami mamy wgląd w dzieła Natury. Karty stają się obrazami ilustrującymi to, co dzieje się w przyrodzie i kosmosie.

• Mandala przedstawia podróż przez życie, a także inicjację adepta. Pierwsza karta to kandydat do wtajemniczenia, zaś kolejne cztery reprezentują oficerów w świątyni wolnomularskiej, bądź autorytety kształtujące nasze wczesne życie – rodziców, nauczycieli itp. Szósta karta przedstawia Heraklesa, który ukończył swoją edukację i staje przed życiowymi wyborami. Objawiają mu się Cnota i Rozpusta, a dylemat dotyczy tego, czy stać się szlachetnym człowiekiem, który wielokrotnie będzie musiał stawić czoła złu, czy też żyć łatwo i przyjemnie w świecie iluzji i upojenia. Dalsze karty opisują konsekwencje naszych wyborów.

• Mandala uświadamia nam, że większość śmiertelników kończy życiową podróż w połowie wielkich wtajemniczeń, czyli tam gdzie na kole tarota kończy się północna hemisfera. Dalsza wędrówka zastrzeżona jest dla adeptów i oznacza zanurzenie się w podświadomości. To wyprawa do podziemi celem stawienia czoła swoim lękom, kompleksom, słabościom. Odwaga i determinacja prowadzą wreszcie do odkrycia wewnętrznego światła. Wirth pisze: „[Nagą Prawdę] możemy znaleźć w mrocznej głębi naszych wnętrz.” W tym kontekście tarot staje się kartografią psyche umożliwiającą nawigację po wyboistych ścieżkach życia i wolicjonalne kierowanie swym rozwojem.

• Mandala pozwala rozpatrywać karty znajdujące się naprzeciwko siebie lub w powiązaniu z innymi, harmonijnie od siebie odległymi. Wirth dostrzega dzięki temu różne poziomy znaczeń tarota, które opisują nasz stosunek do świata. Karty tworzą specyficzne sekwencje wyrażające aspekty tego, co nieprzeniknione i tego, co zrozumiałe, a także plan harmonijnych i destruktywnych czynów. Możliwości medytacji zdają się nie mieć końca. Tarot staje się fraktalem kosmicznej rzeczywistości.

Wirth podaje wystarczająco dużo wskazówek, by zastosować wyłaniający się w mandali wzór w naszym codziennym życiu, ale przy tym nie wyjawia wszystkich zagadek. Wymaga od nas zaangażowania i pracy. Mówi: „Nie nauczamy doktryn, ale prowokujemy myślenie.” Osobiście uważam, że w historii tarota napisano jedynie dwie książki na tak wysokim poziomie, książki, w których przekazu należy szukać między wierszami. Jest to Księga Thota Aleistera Crowleya i Wprowadzenie do tarota Oswalda Wirtha. Takie zestawienie nie dziwi, kiedy uświadomimy sobie, że Crowley używał Tarota kabalistycznego Wirtha od 1906 roku do końca swych dni i że to prawdopodobnie koncepcje szwajcarskiego okultysty stały się dlań przyczynkiem do spisania świętej księgi thelemy, Liber Arcanorum. Crowley nazwał Wirtha w Księdze Thota “zboczeńcem”. Znając jego przewrotność i poczucie humoru możemy się tylko zastanawiać, czy miała to być obelga, czy komplement…

Wirth srodek 1W drugiej części książki Wirth skupia się na rozwinięciu intuicji i wrażliwości z pomocą techniki, którą nazywa „aktywną dywinacją”. Uważa, że tarota nie można pojąć, nie otwierając się wpierw na sztukę. Chociaż to tu właśnie sporo miejsca poświęcono praktyce dywinacji i znaczeniom poszczególnych kart, tak dla Wirtha tarocista nie jest zwykłym kartomantą, wróżbiarką, czy sztukmistrzem, lecz estetą w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Takie refleksje wzmocniły moje przekonanie co do słuszności obcowania z tarotem jako ze zbiorem dzieł sztuki. Ile znamy osób, które pracują z tarotem nie zdając sobie z tego faktu i nie wiedząc absolutnie nic nawet o medium, z pomocą którego stworzono składające się nań obrazy? Znajomość historii naszej ulubionej talii wzmacnia z nią związek, a także pogłębia kontakt ze światem sztuki. Wirth pisze: „Kiedy symbole zaczynają mieć dla nas znaczenie, wówczas to, co odciska się w naszych umysłach poprzez zmysły, nabiera nowej jakości.

Wydawca zadbał o szereg interesujących i pomocnych w praktyce dodatków, co czyni z polskiej edycji dzieło wyjątkowe. Czytelnik znajdzie tam między innymi esej Wirtha „Proces inicjacji objawiony w tarocie”, który jako żywo przypomina skomponowane znacznie później „Dwadzieścia dwie instrukcje Mistrza” Crowleya. Przypisane poszczególnym kartom afirmacje kształtują naszą refleksyjną naturę, pogłębiają introspekcję i podają konkretne wskazówki, jak z życia uczynić Przygodę.
Kolejnym ważnym apendyksem jest opis kart tarota i powiązanych z nimi hebrajskich liter z „Księgi Hermesa” Éliphasa Léviego. To na tym tekście Oswald Wirth opierał się tworząc Tarota kabalistyczego, który ilustruje jego książkę.

Wreszcie, w dodatku szóstym przedstawiono pokrótce historię tak zwanego tarota okultystycznego. Już nawet krótka refleksja nad tą częścią książki pozwoli nam zdać sobie sprawę, że jesteśmy kontynuatorami kilkusetletniej tradycji, którą tworzyli i rozwijali najwybitniejsi magowie. Jakimi spadkobiercami ich dziedzictwa jesteśmy? Jakie towarzyszą nam intencje, kiedy powołujemy się na ich tradycję? Jak ją rozwijamy? Jak bardzo jesteśmy świadomi odpowiedzialności za jej przechowywanie, strzeżenie przed profanami i przekazywanie kolejnym pokoleniom?

Jak pisze Oswald Wirth: „Przeszłość odsłania przyszłość. Można przewidzieć, kim będziesz na podstawie tego, kim byłeś. Wzbijając się ponad teraźniejszość zostajesz wtajemniczony w naturę Wielkiego Dzieła.

Wprowadzenie do tarota to krótka, ale jakże wielka księga.